Ubojnia krów w Kalinowie: Jak wygląda praca w rzeźni? «Takie mięso to idzie na kebab»

Jak wygląda praca w ubojni krów w Kalinowie? Dziennikarz Superwizjera TVN zatrudnił się w rzeźni, do której trafiało chore bydło. «Dla siebie tego nie biję, bo nie nadaje się. Ale dla zakładu normalnie. Tak, dla zakładu to same pieniądze są» — usłyszał. Zobaczcie drugą część wstrząsającego reportażu Superwizjera TVN.

W POLSKICH RZEŹNIACH NA MASOWĄ SKALĘ ZABIJA SIĘ CHORE KROWY, MIĘSO TRAFIA NA NASZE STOŁY. TO INTRATNY BIZNES. ZOBACZ TEŻ PIERWSZĄ CZĘŚĆ WSTRZĄSAJĄCEGO REPORTAŻU SUPERWIZJERA TVN «CHORE BYDŁO KUPIĘ»

— Bardzo dużo jest zakładów, które się specjalizują tylko w «leżącym» bydle, bo to jest największy biznes – wyjaśnia.

Jeden z zakładów, o których mówi informator, to ubojnia, jakich wiele w całej Polsce. 

Połączona jest z zakładem przetwórstwa mięsa i wędlin. Rodzinna firma zatrudnia kilkudziesięciu pracowników. Według informacji «Superwizjera» ten typowy zakład w nocy zamienia się w rzeźnię chorych krów. (…) By przeniknąć do wnętrza firmy, dziennikarze użyli fortelu. Jeden z nich poszedł na rozmowę o pracę do ubojni, wcielając się w rolę poszukującego pracy rzeźnika. Pracę rozpoczął już następnego dnia rano. 

Nowego pracownika początkowo skierowano na linię rozbioru mięsa, gdzie nie miał do czynienia z zabijaniem krów. O tym, co dzieje się w firmie w nocy, świadczyły jednak cuchnące i sine połacie wołowiny pozostawione przez brygadę zajmującą się ubojem. Mężczyzna, który instruował dziennikarza «Superwizjera», kazał mu «czyścić wszystkie farfocle». — Ma to wyglądać — mówił. Z niektórych tusz usunięto znaczną część mięsa. Dlaczego? Mogło to wskazywać na usuwanie ropieni i innych chorych tkanek. Jedna z pracownic na uwagę, że «tusze są jakieś dziwne» odpowiada: — Coś takiego to więcej idzie na kebaba. Dlatego ja nieraz powiedziałam: «K***a, kebaba już nie».

Inny z pracowników pokazywał mięso z «leżącego» bydła. — Po porodzie na przykład, wiesz, albo nogę złamała. Złamie nogę, to ci już się nie nadaje do chowu, nie? A musisz ją opie****ić, bo co z nią zrobisz? Ale już handlarze dają taniej, bo jest uszkodzona. Dla siebie tego nie biję, bo nie nadaje się. Ale dla zakładu normalnie. Tak, dla zakładu to same pieniądze są — mówi pracownik.

Wskazując na jedną z krów, dodaje: — Coś w szynce miała, jakiś ropień, nie ropień, bo wycięte jest. Dzisiaj to takich nie ma, mało jest. A nieraz jest dużo. Na pytanie dziennikarza, czy nie ma z tym problemu odpowiada: — Nie pytaj się lepiej.

0 komentarzy