Sławomir Peszko: Wrócimy na pozycję lidera. Jestem o tym przekonany

— Bardzo żałuję, ze doznałem kontuzji akurat w takim momencie, kiedy moja forma i dyspozycja drużyny były bardzo dobre. Ale taka jest piłka i na takie rzeczy jak urazy nie mamy wpływu. Jestem przekonany, że mój powrót do gry jest bliski, podobnie jak powrót zespołu na pozycję lidera — mówi skrzydłowy Lechii Gdańsk Sławomir Peszko.

Peszko od początku sezonu był wiodącą postacią w drużynie Piotra Nowaka. Skrzydłowy Lechii był motorem napędowym w sporej liczbie akcji ofensywnych Lechii i w pięciu meczach, w których zagrał, zaliczył trzy asysty. Peszkę w spotkaniu z Koroną Kielce (12 sierpnia) dopadł jednak pech. Pomocnik Biało-Zielonych doznał bowiem urazu mięśnia uda i od tego momentu nie pojawił się na boisku.

— Bardzo żałuję, ze doznałem kontuzji akurat w takim momencie, kiedy moja forma i dyspozycja drużyny były bardzo dobre. Ale taka jest piłka i na takie rzeczy jak urazy nie mamy wpływu. Codziennie pracuję z fizjoterapeutami Lechii, by móc powrócić do treningów i do gry w spotkaniach ligowych. A kiedy to nastąpi? Nie jestem w stanie podać konkretnej daty, natomiast chciałbym wyjść na boisko już w meczu z Cracovią 9 września — wyjaśnia Peszko.

W procesie dochodzenia do zdrowia „Peszkin” korzystał z hirudoterapii, czyli leczenia pijawkami. Czy ta niekonwencjonalna metoda przyniosła oczekiwany skutek?

— Leczenie pijawkami było tylko elementem dodatkowym, który miał na celu pozbycie się krwiaka. Moja kontuzja to jest przede wszystkim uraz mięśniowy, więc same pijawki tu nie pomogą. Potrzebne też były inne zabiegi — tłumaczy pomocnik Lechii.

W ostatnich meczach Peszko mógł przyglądać się grze Biało-Zielonych z perspektywy kibica. Jak skrzydłowy gdańskiej drużyny ocenia postawę zespołu w dotychczasowych spotkaniach?

— Bardzo cieszyłem się z tego, że wreszcie Lechia od początku sezonu jest w czubie tabeli. Przez moment byliśmy nawet liderem. Co prawda po spotkaniu z Bruk-Bet Termaliką nie udało się go utrzymać, ale jestem święcie przekonany o tym, że wrócimy na pierwsze miejsce w tabeli — przekonuje Peszko, którego z powodu kontuzji ominęły nie tylko mecze Lechii w Lotto Ekstraklasie, ale także powołanie do reprezentacji Polski na pierwsze spotkanie w eliminacjach mistrzostw świata z Kazachstanem.

— Byłem po rozmowach z trenerem Adamem Nawałką i wiem, że gdyby nie kontuzja, to dostałbym powołanie do kadry. Bardzo żałuję, że nie mogłem pojechać na reprezentację, ale nie pozostaje mi nic innego jak trzymać kciuki za chłopaków w spotkaniu w Astanie. Zdaję sobie sprawę, że jesteśmy faworytem, ale musimy uważać, bo w reprezentacji rywala sporo się zmieniło. Jest tam nowy trener, a to zawsze wyzwala dodatkową motywację u zawodników. Wierzę jednak, że eliminacje rozpoczniemy od wygranej, choć wiadomo, że pierwsze spotkanie to zawsze mniejszy czy większy znak zapytania. Na Euro 2016 pokazaliśmy swoją wartość, graliśmy bardzo dobrze pod względem taktycznym, przede wszystkim w defensywie i mam nadzieję, że ten poziom utrzymamy także w eliminacjach — podkreśla Peszko.

0 komentarzy