Mariusz Pisarski — piękit siężyca: leśmianator!

Czasami dobre rzeczy powstają niezobowiązująco i na marginesie, w przerwie i po dwóch głębszych. Tak też, jako żart i sposób na oddech w trakcie tegorocznego Dnia Programisty powstał generator poezji Leśmianator.

Osadzony w historycznym kontekście poezji słowotwórczej, oryginalny, czerpiący soki z wciąż poszerzających się zasobów Wolnych Lektur, Leśmianator jest jednak czymś więcej niż sumą swych części, składającą się na «generator wierszmiksów». To ważna rodzima odpowiedź na większość istniejących dotychczas generatorów literackich, która – można to śmiało powiedzieć – wytycza nowe kierunki w rozwoju gatunku.

Algorytm tego sieciowego skryptu, napisanego w Pythonie, schodzi poniżej pojedynczego słowa, miksując z sobą nie wyrazy, ale ich części. Tym samym twórcy programu odcinają się dosłownie rozumianego dziedzictwa dadaizmu i surrealizmu, które od co najmniej dwóch dekad określa charakter poezji czerpanej z komputerowego kapelusza. Leśmianator proponuje twórczą i odpowiednią do dostępnych dziś narzędzi kontynuację tego dziedzictwa. Znajdujące się na serwerach Wolnych Lektur wiersze, począwszy od Bogurodzicy a skończywszy na poezji ML Biedrzyckiego, poddawane są, jak tłumaczy Radosław Czajka, «prostej analizie statystycznej»:

dla każdego ciągu trzech znaków zliczamy, jaki znak jak często występuje

jako następujący po nich. Następnie na podstawie tego rozkładu

generujemy wiersz, losując po prostu znak po znaku zgodnie z

wyliczonym w ten sposób słownikiem.

Efektem zabiegów cięcia i łączenia dokonującego się wewnątrz słów są takie perełki jak «siężyc», «deszczęścioł» czy «piękit», na które nie trzeba czekać w nieskończoność, losując i losując z nadzieją na ciekawy wynik, lecz które w jakiś magiczny sposób pojawiają się już za drugim, trzecim razem. Polszczyzna objawia tu swoje piękno niczym napotkana nad strumieniem góralka, i choć nie do końca rozumiemy, o czym mówi, to dorodność jej kształtów, melodia języka i jej niemal rumiana świeżość przemawiają do nas dużo pełniej niż sam werbalny komunikat:

ze cyprawi.

ale bańkę godno.

tak włosa jak dziny

i młodu;

anieobjął z twardymusi gadkich dzić ujrzy! być mgłaźni;

zło,

krywa,

mógł dozna falę

widzi w mię z pięknym prawą

rajemnie i żarzona precz krwawiesz się falała,

byt szlaców których!

dam

Jakże naturalne wydają się powiązania międzywyrazowe w «falała», «gadkich», «dzić» czy «rajemnie». Dopasowanie otoczenia fleksyjnego do rdzenia wyrazu jest konsekwentne i logiczne, lecz jednocześnie – niczym we śnie – odsłania słowa, których nie ma w żadnym słowniku, nawet gwarowym, zdające się nic nie mówić, a jednak mówiące tak wiele. Budują one atmosferę wiersza, która przenosi odbiorcę jakby na inną planetę i stawia w sytuacji bliskich spotkań z ludźmi, których przodkowie mówili kiedyś po polsku, lecz których język, odcięty od głównego nurtu, ewoluował w swoim własnym kierunku. Nazwa «Leśmianator» nie jest oczywiście przypadkowa, ale nie musi się ograniczać do wskazywania na pokrewieństwo ze słynnymi, słowotwórczymi zabiegami Bolesława Leśmiana. 

Leśmianator

Leśmianator

Zakres zastosowania programu nie ogranicza się do trybutu spłaconego przedwojennemu poecie, choć gdyby Leśmian żył dzisiaj, nie miałby chyba lepszego sposobu na codzienne poszukiwania poetyckiego potencjału w nie dających się przewidzieć, wciąż nowych kombinacjach zbitek słownych. Leśmianator stanowić może pomoc dla każdego współczesnego poety-lingwisty i każdego lingwisty. Gry i zabawy w tworzenie słów i wierszy poprzez losowanie mogą być też świetnym urozmaiceniem na lekcjach polskiego i na zajęciach z historii języka. Hybrydę czego stanowi dane słowo? Jakie okresy historyczne wiąże w swoich ramach? Jaka zasada dyktuje zderzenie członów? Świetną rozrywkę w klasie gwarantuje też współzawodnictwo z algorytmem: poprawianie wyników generatora w miejscach, które do tego zachęcają (potrafią pojawić się takie dziwolągi jak «w w ogi znie», «po drość*, by»), bądź zmienianie samego kodu, który dyktuje pracę całości.

Tutaj dochodzimy do istotnej kwestii ethosu programu. Jak przystało na frywolne dziecię Wolnych Lektur i fundacji Nowoczesna Polska, Leśmianator opatrzony jest wszelkimi znamionami współczesnej otwartej edukacji i wolnej sieci. Każdy może go zmienić, ulepszyć albo napisać własnego, zupełnie innego. Kod skryptów dostępny jest w Internecie na wolnej licencji GNU AGPL. Udostępniając pliki źródłowe, ich twórcy promować chcą «nieskrępowane wykorzystywanie zasobów kultury do celów, których nawet nie próbuje się z góry przewidzieć i otwarte dzielenie się wiedzą, jak można to robić». Każdy, kto zgłębił tajemnice języka oprogramowania Python i potrafi sprawić, że jego przystosowane do własnych potrzeb skrypty wykonywać będą operacje na wskazanym zbiorze plików .txt umieszczonych na serwerze, może być twórcą jego klonów. Jeśli klony takie powstaną, do czego wraz z Wolnymi Lekturami serdecznie zachęcam, ontologiczna sytuacja Leśmianatora, a wraz z nim cyberliteratury w ogóle, skomplikuje się jeszcze bardziej. Postawmy sobie proste pytanie: kim jest autor i zobaczmy, jakiego spustoszenia na podwórku naszych dotychczasowych przekonań potrafi ono dokonać. Czy jest nim programista, autor ogólnej reguły, czy czytelnik, autor jej konkretnego przejawu? A może wszyscy poeci, którzy w danym wierszu «wystąpili» – jak tu jednak ustalić listę płac? Radek Czajka, programista i twórca Leśmianatora, podsumowuje te przyprawiające o ból głowy pytania następująco:

A może chodzi o to, że to romantyczne pojęcie autora – jako demiurga,

któremu boski pierwiastek natchnienia pozwala tworzyć nowe i

oryginalne dzieła – jest w czasach cyfrowych mediów i kultury remiksu

po prostu anachroniczne. W pewnym sensie cała kultura jest tworzeniem

nowego przez ciągłe mielenie na nowe sposoby starych słów, pojęć,

tematów, idei – dzieło absolutnie oryginalne musiałoby być

jednocześnie absolutnie wyobcowane.

Niech ta optymistyczną konkluzja zawiśnie nad nami do następnego odcinka. Skomplikowaną ontologię cybeliteratury, raz jeszcze na przykładzie Skowytu Allena Ginsberga, zredukujemy do uproszczonej relacji między dziełem oryginalnym a remiksem, w której ten ostatni żywi się tym pierwszym bez samplingu z zewnątrz.

• • •

Mariusz Pisarski — (urodzony w 1973 r.) krytyk, tłumacz, dziennikarz. Pracował w “Czasie Kultury” i radiu ESKA. Twórca pisma Techsty, o literaturze i nowych mediach. Publikował m.in w «Dekadzie literackiej», «Kulturze», «art.papierze», «Kulturze Popularnej», «Czasie Kultury», «Machinie», w «Slavia Occidentalis», «Homo Communicativus», anglojęzycznym «Cybertext Yearbook» oraz w książkach o e-literaturze, jak «Liternet», «Liternet.pl», «e-Polonistyka», «Tekst (w) sieci». Promotor i producent literatury hipertekstowej. Mieszka w Londynie.

0 komentarzy