Wojciech Smarzowski kręci «Wołyń»

Film przez jednych niezmiernie wyczekiwany, przez innych nazywany szkołą nienawiści polsko-ukraińskiej. Jaki naprawdę będzie „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego?

— Nie można zrobić filmu, który zadowoli wszystkich. Mam swoją opcję, swoją prawdę i jej się trzymam — mówi Wojciech Smarzowski. — Jestem Polakiem i robię film z polskiej perspektywy.

Tak reżyser „Wołynia” ucina spekulacje, czy kręcony właśnie film o rzezi nacjonalistów ukraińskich na polskiej ludności cywilnej nie zaszkodzi stosunkom między naszymi krajami. Mówi szybko, krótkimi zdaniami, jakby szkoda mu było czasu i energii na tłumaczenie, wyjaśnianie niuansów. Czy film będzie brutalny? – Będzie taki, jaki musi być. Czy pokaże akcje odwetowe Polaków na Ukraińcach? – Tak. Kogo będzie uwierał? – Nie interesuje mnie robienie filmów błahych.

– Konsultowałem ten film z wieloma środowiskami, już nie stać mnie na wątpliwości. Jestem zaprogramowaną maszyną, mam 70 dni na planie. Dzisiaj myślę, jak zrobić scenę na rynku w miasteczku, jutro w chacie Macieja Skiby, głównego bohatera...

– Zaskakuje mnie, że aspirację do wyjaśnienia prawdy wygłasza nie historyk, lecz reżyser. Nie wierzę w film fabularny mający ambicję wypowiedzenia prawdy na poziomie narodowym. Jako dzieło sztuki film może oddać prawdę jednostki ludzkiej – mówi Oksana Zabużko, pisarka ukraińska, laureatka nagrody Angelusa za powieść „Muzeum porzuconych sekretów”.

Krwawa niedziela na Wołyniu

Żeby nakręcić 2 sceny, do Kazimierza Dolnego zwieziono 13 koni, 115 statystów i 95 osób ekipy. Mały Rynek na kilkanaście godzin zamienił się w miejskie targowisko z czasów II wojny światowej. Biegają dzieci, trwa handel z wozów konnych i prowizorycznych kramów na specjalnie rozłożonym błocie, które zakryło betonowe płyty. Wszystko pod kontrolą mężczyzn w przebraniach ukraińskich i niemieckich żołnierzy.

Asystenci chodzą po planie i zbierają papierki po batonach, puste butelki, by nie weszły w kadr. Statyści już piątą godzinę czekają na ujęcie, coś muszą jeść. Konie robią kupy, nikt nie sprząta, im więcej, tym lepiej. Jesteśmy na Wołyniu.

0 komentarzy